po pierwsze chciałam zacząć dziękczynnie, podziękowaniami dla Brahdelt, która wyszperała cudny gadżet kuchenny, który to z kolei okazał sie genialnym prezentem dla mej drugiej połowy. Obdarowany cieszy się jak dziecko i częstuje kawą :)
nie tani to gadżet, to
HANDPRESSO, ale ileż radości daje :)
zdjęcie pochodzi ze strony sklepu
po drugie dzieci też się cieszą. też zostały obdarowane, choć nie przeze mnie a przez dziadków, których odwiedziliśmy w Krakowie.
oczywiście nie wszystko, tradycyjnie, poszło zgodnie z planem, bo akurat, gdy zaplanowałam sobie kilkudniowy wyjazd do Krakowa i wieś moją ulubioną w pracy MUSI odbywać się odwlekana od tygodni przeprowadzka do innego budynku, wrrrr. i oczywiście nie dało się tego zrobić kiedy indziej, i oczywiście nie mogło mnie przy tym nie być, więc zamiast wystawiać ryjek do słońca i cieszyć oczy zielenią pakowałam pudła z segregatorami i przesuwałam biurka.
na Kraków był tylko weekend. dobre i to.
sobota przywitała nas przepiękną, prawdziwie majową pogodą (niedziela to już niestety była zupełnie inna bajka). odwiedziłam z dzieciakami stare śmieci.
F chciał zobaczyć, gdzie stara matka do szkoły chodziła. zobaczył.....
i stwierdził, że jego przyszła "buda" fajniejsza. cóż...
z wątku robótkowego Ruby przybył rękaw. i kawałek drugiego. na cały nie starczyło. nie włóczki, ale podzielności uwagi. bo jakkolwiek dłubanie w pociągu jest fajnym zajęciem, to dzierganie i gonienie znudzonych przedszkolaków już jest mniej fajne.
no ale koniec widać....
tylko guzików nie mam :(
od mamy przytargałam też wytwór Zakładów Mechaniki Precyzyjnej MAGMOR w Gdańsku, typ DZ 73, rok produkcji 1984.
oraz wytwór ojcowskich rąk, datowany podobnie.
oba w dobrym stanie. oba działają. oba bezcenne przy zwijaniu kilometrów cienizny.
zdjęcia zabytków.....niebawem :)
aha, i będzie RUBY i przepis na nią :)