niedziela, 1 września 2013

na słono cz 2

chronologicznie powinniśmy byli zacząć w tym miejscu, albo jeszcze cofnąć się w czasie i zobaczyć to, co będzie w trzecim odcinku. no ale wyszło, jak wyszło. achronologicznie.


Bochnia

małe miasteczko kilkadziesiąt kilometrów od Krakowa (prawa miejskie uzyskało 4 lata wcześniej niż Kraków!), byłam tam nie wiem ile razy, ale na solną wycieczkę wybrałam się po raz pierwszy. 
miejsce, o którym w Wieliczce nie wspomniano ani słowem.  a jeśli wierzyć legendzie o pierścieniu św. Kingi wrzuconym na Węgrzech do szybu, a wydobytym w pierwszej grudce soli w Polsce, to musiało być tu. ok w 1248 lub w 1251 jak podają inne źródła.  jak by nie liczyć kopalnia w Bochni jest o 42 lata starsza od tej w Wieliczce, więc gdyby przyjąć, że pierścionek wrzuca w solną dziurę młodziutka królewna, to 42 lata później Kinga, wdowa po Bolesławie, dożywała swych dni w ufundowanym przez siebie klasztorze klarysek w Starym Sączu.

 
ok. może popłynęłam nieco w tych swoich wyliczankach, ale Bochnia jest starsza i już. i warta tego, by o niej napisać, bo swoją turystyczną markę dopiero wyrabia. 
kopalnia jest nieustająco czynnym zakładem pracy. co prawda wydobywanie soli kamiennej jest już nieopłacalne i zaprzestano tego  w latach 90tych, ale cały czas jest produkowana sól z solanki.
trasa turystyczna jest udostępniana do zwiedzania od roku 1995, a kopalnia została wpisana na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO dopiero w tym roku! (Wieliczka jest na tej liście od 1978 o ile dobrze pamiętam).

 
wszystko tu jest inne niż w Wieliczce. niedaleko od rynku widoczny jest szyb Sutoris, ale tam jest wejście do uzdrowiska, wejście "wycieczkowe" jest w szybie Campi. sęk w tym, że trzeba go znaleźć. pomógł Google map, bo drogowskazy nie za koniecznie.

na miejscu....żywego ducha! miła pani w recepcji, druga na stoisku z nielicznymi pamiątkami. w dzień powszedni są tylko 3 zjazdy na dół. przyszliśmy o 9.55, najbliższy zjazd o 12.00. miła pani w recepcji zarekomendowała nam wycieczkę po średniowiecznej osadzie, z czego skorzystaliśmy i o czym jeszcze będzie w kolejnym wpisie.


koło 12 zaczęło się schodzić trochę chętnych na wycieczkę. ilość grup zależy od ilości chętnych i od tego, czy wybrali program krótszy bez łódek, czy dłuższy z łódkami. oczywiście wybraliśmy łódki. 

winda równie przerażająca jak w Wieliczce, ale poza tym jest całkiem inaczej. zimnej. i głębiej. zjeżdża się na poziom 212 m, potem drepcze jeszcze na 250 m.

wycieczkę zaczyna pierwsza z atrakcji - przejazd kopalnianą kolejką (kilka wagoników - ławeczek, na których siedzi się okrakiem), na drugi koniec korytarza August - pod szyb Sutoris, jakieś 1,8 km.

dzieciaki przerażone i zachwycone

 

 


w tym miejscu zaczyna się właściwe zwiedzanie i podróż w czasie. dla współczesnych dzieciaków znacznie atrakcyjniejsza niż w Wieliczce, bo multimedialna.

zaczyna duch cysterskiego mnicha z XIII w. (cystersi sprowadzeni przez Bolesława i Kingę byli pierwszymi bocheńskimi górnikami, w Polsce nie było nikogo, kto potrafiłby się do tego zabrać)

 

włączamy wehikuł czasu i..... jedziemy.
 

od średniowiecza do współczesności.
projekcje na ścianach, gadające postaci z animowanymi twarzami, ruchome i gadające obrazy królów, którzy się bocheńskiej kopalni przysłużyli, odgłosy, wybuchy, symulacja powodzi, to tak w skrócie, trzeba doświadczyć!

 

wnętrze bocheńskiej kopalni też jest inne. ze względu na pionową strukturę solnego złoża komory są wąskie, ale niebywale wysokie

 


 

czy wiecie, że za takiego bałwana solnego (cóż za urocza nazwa), można było kiedyś kupić całą wieś z jej mieszkańcami?

 

fragment kieratu konnego, tu też jest fajna prezentacja multimedialna na obraz i dźwięk

 

 

 

i galeria zdjęć z  XX wieku. co ciekawe elektryczność w kopalni pojawiła się dopiero w latach 60tych! wtedy też na powierzchnię wjechał ostatni pracujący w Bochni koń - Kuba



oczywiście tu także jest kaplica świętej Kingi, nie tak imponująca jak wielicka, ale bardzo urokliwa

 



za kratą znajduje się szopka bożonarodzeniowa, ze "śniegiem", który nigdy nie topnieje :)


podpory ołtarza (mają jakąś nazwę, której nie pamiętam), podobnie jak świeczniki, wykonane zostały z soli specjalnie na mszę kanonizacyjną Kingi. początkowo po uroczystościach trafiły do klasztory Klarysek w Strarym Sączu, ale zaczęły topnieć, więc wróciły pod ziemię.


ambona wykonana na czwartą rocznicę odzyskania niepodległości w 1922 r., ponieważ górotwór mocno pracuje, z czasem stała się tak ciasna, że nie można na nią wejść





tu kończy się wycieczka historyczna, ale to nie koniec atrakcji, schodzimy niżej, na głębokość 250 m
równolegle są schodki i .... zjeżdżalnia, niestety ze zjeżdżalni nie pozwolili nam zjechać :(
gorzej, że wrócić trzeba było tą samą drogą i od tego nóżki bolały :(


na poziomie 250 w komorze Ważyn jest boisko sportowe! (odbywają się tam np. turnieje judo), bar zwany szumnie restauracją, gdzie (uwaga!!!) podano nam frytki BEZ soli :)
oraz sala pobytu nocnego. tak, do kopalni można zjechać po południu, by spędzić tam noc, w sali na mniej więcej 250 osób. ponoć chętnych nie brakuje!


na koniec łódki! tu też ciekawostka. płynie się wąziutkim korytarzem, jeziorkiem, które zostało sztucznie utworzone z solanki przez zalanie jednej z komór. jest tak wąsko, że łupinka na 12 osób i 2 flisaków ledwie się mieści, ale....ma certyfikat na to, że jest statkiem pełnomorskim......bo wg polskiego prawa tylko takie mogą pływać po słonych wodach :)


z łódkowania zdjęć niestety nie ma, jest tak ciemno, że nawet czułość 6400 nie na wiele się zda. na tym jednym jedynym wydać po czym się płynie.


a, no i na łódkach jest dodatkowa atrakcja - kaski :)


no i tyle. jeśli mogłabym coś rekomendować, to odwiedzenie Wieliczki i Bochni w pakiecie, wtedy dopiero obraz jest pełny.



1 komentarz:

Ania pisze...

No tak... milion razy byłam w Bochni, a o takich atrakcjach nie miałam pojęcia. Poczułam się mocno zawstydzona, ale i równie mocno zachęcona do solnego zwiedzania :) Pięknie zobrazowałaś wycieczkę!