niedziela, 27 lutego 2011

little wings

Jestem! Wróciłam!
Zanim opowiem jak było, nadrobię zaległości sweterkowe.
Oto Little Wings czyli "odgapiony" od Kasi Ogoniasty:) Miałam nieco mniej włóczki, więc na boczki nabrałam mniej oczek, po 80, nie robiłam wcięcia w talii, ale kilka razy plecki potraktowałam rzędami skróconymi, żeby nie były radykalnie krótsze od przodów.
Zużyłam dokładnie 3 motki Manos Lace. Metr mi chyba został. Sweterek jest cudownie lekki i mięciutki, nic się nie filcuje, jest idealnie. Kocham go miłością czystą i na pewno zrobię następny.



Wzór: featherweight cardigan
włóczka: Manos Lace 3 motki
druty: KP 3,75 i KP 3,5
rozmiar: XS
zdjęcia poczynione wczoraj, w cukierni w Wiśle, nazwy nie pamiętam niestety, ale dobre ciastka mają :)





piątek, 25 lutego 2011

niedziela, 13 lutego 2011

niespodziewanie

Niespodziewanie minął rok mojego dzielenia się blogowo robótkami i innymi przyjemnościami. Zupełnie mnie to zaskoczyło, więc nie przygotowałam niczego specjalnego na tę okazję...... ale zapraszam na wycieczkę w pewne urocze, ciepłe miejsce.....

Korfu, Kerkyra, sierpniowy upał, błogość...











sobota, 5 lutego 2011

pokarm Bogów

Pogoda taka, że tylko wyć, choć wiatr już wyje, tak że z domu nie sposób wyjść. 
Co z tym zrobić? Zjeść coś dobrego! Coś co zadziała na ciało, wygląd, na ducha....
Zjedzmy sobie guacamole!


Przyznam, że pierwsze moje spotkanie z tym daniem było kompletną porażką i na długo zniechęciło mnie do sięgania po awokado. Zamiast harmonijnej w smaku pasty dostałam jasnozieloną maź z kleksem śmietany. Mdłą i nudną.
Nowe światło na ten cud kulinarny rzucili mi dopiero Nigella i Pascal. Od tej pory kocham ten genialny antydepresant miłością czystą.


Do idealnego guacamole potrzebujemy 2-3 dojrzałe awokado, idealne są jędrne i zielone, ale już miękkie. Muszą być miękkie, ale nie mogą być zbyt dojrzałe, bo będą mdłe i bure a nie intensywnie zielone w środku.
Awokado wydrążamy łyżeczką i przekładamy do miseczki. Szybciutko polewamy sokiem z połowy (lub całej, zależy od ilości soku) limonki, żeby nie ściemniało. I rozgniatamy widelcem. Broń Boże nie miksujemy!!! Mają być wyczuwalne kawałeczki miąższu! Dodajemy posiekaną dymkę, czosnek (3-4 ząbki), pomidora (bez skórki i pestek) i absolutnie niezbędną świeżą kolendrę, tak ze 2 garści. Doprawiamy solą, chilli, pieprzem, jak trzeba dodajemy więcej limonkowego soku.



Idealnie byłoby przykryć folią spożywczą i schować w lodówce na godzinę, żeby smaki się przegryzły, ale kto to wytrzyma.
Zajadamy z nacosami, grzankami, lub bez.


Uwielbiam kolendrę, nie tylko w połączeniu z awokado. Zupełnie nie rozumiem, czemu nie można jej kupić na pęczki w każdym zieleniaku, jak pietruszki. Latem sieję sobie  na balkonie, poza sezonem poluję na tę doniczkową.
Skoro już mamy kolendrę i limonkę, a w lodówce na pewno znajdziemy trochę marchewek, po zimnej przystawce proponuję miseczkę ciepłej zupy marchewkowej.


Równie prosta, równie szybka w przygotowaniu jak guacamole.
Kilka marchewek, kawałek selera, albo pietruszkę kroimy na kawałki i dusimy z łyżką masła i odrobiną wody. Podduszone zalewamy bulionem warzywnym i gotujemy do miękkości. Miksujemy i doprawiamy sekretną mieszanką: zmielonymi w proporcjach 1:1 kminkiem i nasionkami kolendry. Dodajemy sporo, dwie pełne łyżeczki. Doprawiamy solą, pieprzem, sokiem z limonki. Podajemy z groszkiem ptysiowym i posiekaną zieloną kolendrą.

Na drugie były placki ziemniaczane, ale tego już nie trzeba objaśniać:) Chociaż po obejrzeniu kolejnych "Kuchennych rewolucji" mam wątpliwości. Okazuje się, że i placki ziemniaczane można spaprać.... No ale o plackach to może jednak innym razem. Brak materiału foto:)

środa, 2 lutego 2011

Tajny Projekt Kosmiczny - apdejt fotograficzny

Skończyłam. Jeszcze mam łapki oblepione Gutermannem.



Wdzianko wykonałam z damskiej bawełnianej bluzeczki nabytej drogą kupna za 19.90 w jakimś młodzieżowym sklepie, taśmy cekinowej nabytej w pobliskiej pasmanterii za 15 zł za 5 m i jednej zatrzaski. Igła, trochę nici i klej Gutermanna. Pas pożyczony od starszego brata to część stroju Anakina Skywalkera, a więc wszystko w rodzinie.
Bal jutro! Kosmiczna Księżniczka w zachwycie i z ulubioną Kropką.

wtorek, 1 lutego 2011

Tajny Projekt Kosmiczny

Moja córka idzie na bal. I oczywiście chce być księżniczką.... ale nie taką zwykłą, różową. Otóż Zofka chce być księżniczką kosmiczną! A konkretnie Księżniczką Leią. Hm, cóż tak to jest, jak się ma starszego brata, z którym ogląda się Gwiezdne Wojny.
Kostium powstaje więc metodą chałupniczą, wymyśliłam już patent na białą szatkę, na razie z dumą prezentuję projekt perukarski.

 Gustowna, czyż nie?

Perukę zrobiłam z przeraźliwie skrzypiącej Puchatki, Puchatka czy jak to się tam zowie. 100% akryl. No ale to projekt krótkodystansowy, więc niech będzie.
Na drutki 5 mm nabrałam 36 oczek i "czaszę" zrobiłam jak poppy, tylko bez tych lewych prążków. zamiast ściągacza przerobiłam 3 rzędy prosto dopasowując nieco obwód do potrzeb. Zakończyłam i-cord bind off (ha! nowa umiejętność wykorzystana po raz drugi!)
Na precelki nabrałam po 20 oczek i zrobiłam magikiem 2 rury o nieznanej długości. Gdy uznałam, że są akurat, zwęziłam w kilku rzędach obwody do 10 oczek i zakończyłam. Rury wypchałam włóczką, zawinęłam w precle wzmocniłam kształt przeszyciem i przyszyłam do boczków "czaszy".
Zużyłam 1,5 motka.
Młoda w zachwycie.