Pogoda taka, że tylko wyć, choć wiatr już wyje, tak że z domu nie sposób wyjść.
Co z tym zrobić? Zjeść coś dobrego! Coś co zadziała na ciało, wygląd, na ducha....
Zjedzmy sobie guacamole!
Przyznam, że pierwsze moje spotkanie z tym daniem było kompletną porażką i na długo zniechęciło mnie do sięgania po awokado. Zamiast harmonijnej w smaku pasty dostałam jasnozieloną maź z kleksem śmietany. Mdłą i nudną.
Nowe światło na ten cud kulinarny rzucili mi dopiero Nigella i Pascal. Od tej pory kocham ten genialny antydepresant miłością czystą.
Do idealnego guacamole potrzebujemy 2-3 dojrzałe awokado, idealne są jędrne i zielone, ale już miękkie. Muszą być miękkie, ale nie mogą być zbyt dojrzałe, bo będą mdłe i bure a nie intensywnie zielone w środku.
Awokado wydrążamy łyżeczką i przekładamy do miseczki. Szybciutko polewamy sokiem z połowy (lub całej, zależy od ilości soku) limonki, żeby nie ściemniało. I rozgniatamy widelcem. Broń Boże nie miksujemy!!! Mają być wyczuwalne kawałeczki miąższu! Dodajemy posiekaną dymkę, czosnek (3-4 ząbki), pomidora (bez skórki i pestek) i absolutnie niezbędną świeżą kolendrę, tak ze 2 garści. Doprawiamy solą, chilli, pieprzem, jak trzeba dodajemy więcej limonkowego soku.
Idealnie byłoby przykryć folią spożywczą i schować w lodówce na godzinę, żeby smaki się przegryzły, ale kto to wytrzyma.
Zajadamy z nacosami, grzankami, lub bez.
Uwielbiam kolendrę, nie tylko w połączeniu z awokado. Zupełnie nie rozumiem, czemu nie można jej kupić na pęczki w każdym zieleniaku, jak pietruszki. Latem sieję sobie na balkonie, poza sezonem poluję na tę doniczkową.
Skoro już mamy kolendrę i limonkę, a w lodówce na pewno znajdziemy trochę marchewek, po zimnej przystawce proponuję miseczkę ciepłej zupy marchewkowej.
Równie prosta, równie szybka w przygotowaniu jak guacamole.
Kilka marchewek, kawałek selera, albo pietruszkę kroimy na kawałki i dusimy z łyżką masła i odrobiną wody. Podduszone zalewamy bulionem warzywnym i gotujemy do miękkości. Miksujemy i doprawiamy sekretną mieszanką: zmielonymi w proporcjach 1:1 kminkiem i nasionkami kolendry. Dodajemy sporo, dwie pełne łyżeczki. Doprawiamy solą, pieprzem, sokiem z limonki. Podajemy z groszkiem ptysiowym i posiekaną zieloną kolendrą.
Na drugie były placki ziemniaczane, ale tego już nie trzeba objaśniać:) Chociaż po obejrzeniu kolejnych "Kuchennych rewolucji" mam wątpliwości. Okazuje się, że i placki ziemniaczane można spaprać.... No ale o plackach to może jednak innym razem. Brak materiału foto:)
10 komentarzy:
Mmm..pyszności! I tyle kolorów! Marchewkową uwielbiam i robię często. Tymczasem lecę piec tort szwarcwaldzki!
Jakie pyszne zdjęcia. A u mnie na obiad były sajgonki :)
o rety - pycha!
czy ta kolendra wysiana latem na balkonie potrzebuje jakichś specjalnych warunków? mnie też wkurza brak świeżej w warzywniakach.
sieję, regularnie podlewam, spryskuję wodą, nie pozwalam, żeby zakwitło. sieję jak koperek, by zawsze mieć świeże zielsko.
Teraz już wiem, co mnie podświadomie przyciąga do Twojego bloga, poza uwielbieniem do bardzo dobrej włóczki, ... wspólne upodobania smakowe :) Uwielbiam awokado i kolendrę, w guacamole szczególnie, kolendra jeszcze niezrównanie smakuje w Quesadillas, a za podpowiedź dot. uprawiania serdeczne dzięki! Pozdrawiam :)
O matko i córko!!! Takie pyszności nam tu pokazujesz, a nie mam pod ręką awokado i limonki, choć je uwielbiam!!! Nigella jest moim autorytetem kulinarnym, Pascal ma 2 m-sce!!! Trzecie miejsce ma wloski program Alice, emitowany w TV wiele lat temu po WŁOSKU!!! To nie przeszkodziło mi jednak w spisaniu wielu NAJWSPANIALSZYCH przepisów kuchni włoskiej :) , korzystam z nich do dnia dzisiejszego :)
Beata
O tak! Zgadzam się z tytułem! *^v^* Uwielbiam guacamole i kolendrę też (mój mąż nie lubi kolendry, więc cała zawsze jest moja! ^^). Również dodaję do guacamole porządny czosnkowy akcent, ale pomidorka nie dawałam, muszę wypróbować.
{pamiętam, jak kiedyś wyjątkowo mi się ta przystawka udała i kolega po spróbowaniu zapiał z zachwytu, a jego dziewczyna z wyrzutem powiedziała: "przecież ja ci często to w domu robię...", ale niestety jej wersja była podobna do mdłej zielonej papki ^^) Kwestia smaku!
guacamole wygląda ciekawie - chyba się skuszę ...
No i po co ja tu weszłam o tej porze?! Idę sobie zrobić dodatkową kolację.Ślinotok mnie dopadł...
Ależ smacznie, guacamole też uwielbiam dzięki Nigelli.
Prześlij komentarz