poniedziałek, 27 września 2010

rozgrzewajka

Tak było pięknie. I komu to przeszkadzało??? Hę?
Od rana szar o leje.
100% jesieni. Od tej brzydkiej, pleśniejącej strony:(

Posilcie się zupką - rozgrzewajką. Dyniową. Jest aromatyczna, lekko pikantna. Z czosnkiem, chilli, gałką muszkatałową, jasnym sosem sojowym i z dużą ilością zielonej kolendry (którą uwielbiam i sypałabym do wszystkiego:)

niedziela, 26 września 2010

babie lato

Babie lato, piąta pora roku. Lubię to światło, ciepłe, z filtrem mgiełki, fotogeniczne. Lubię zapach rdzewiejących liści, złoto i fiolety. Wrzos w wazonie, iść z dzieciakami po kasztany, rozjesiennić się, rozmarzyć. Tymczasem od poniedziałku do piątku jestem tak zajęta, że nie zauważam nawet czy jest ciepło czy zimno, czy pada czy świeci słońce. Nawał zajęć w pracy, tłok, korki, beton miasta, szkoła, dom, wieczny niedoczas.
A podobno to ostatnie takie ciepłe dni. Podobno od jutra jesień ma być depresyjna.
Sobotę na szczęście udało nam się wykorzystać. Właściwie. O tak:




****
Dzianinowo wreszcie udało mi się skończyć piórkowy,    na ravelry w moim profilu widniejący jako Blue Valentine. Zajął mi miesiąc, to tylko świadczy o braku czasu, bo nie jest to projekt ani skomplikowany, ani czasochłonny być też nie powinien. Jest fajny, bardzo fajny. Ale mam kilka spostrzeżeń. Po pierwsze będzie następny. Obszerniejszy, dłuższy. Z rękawami pełnej długości, może nawet za długimi. Wszystko w kolorze buscando azul. I na grubszych drutach. Tak 4,5 powiedzmy.

Wersja No 1 wygląda tak. Aha, zdjęcia popełnił Francesco, matka tylko trochę podrasowała:)



W produkcji wciąż jest jeszcze szalomek dla Zosi. Zostały rękawki i kieszonki. Czekam na brakujący motek. No i guziki. Koniecznie błyszczące! Na życzenie "zleceniodawczyni" :)


wtorek, 7 września 2010

off topic albo temat najważniejszy

Dzianinowo u mnie słabo, wybaczcie, tematy szkolne nieustannie zaprzątają moją głowę. Nie sądziłam, że szkolny debiut synka będę tak bardzo przeżywać, a przeżywam! Nawet w nocy nie mam spokoju, bo szkoła mi się śni:)
Na szczęście uczeń w szkole czuje się dobrze, ledwie po 4 dniach jest taki zaaklimatyzowany, zagospodarowany, u siebie, uśmiechnięty, najedzony.
Obawy moje pewnie nie znikną szybko, bo przed pierwszym zebraniem w szkole mam długą listę pytań i na razie wiele rzeczy mi się nie podoba. Najbardziej to, że Ia chodzi na drugą zmianę, co oznacza koniec lekcji o 15.30. Biedak zmęczony będzie, bo niestety jest dzieckiem świetlicowym, w szkole jest od 7.30....


oto dzisiejsze Franki poszkolne:) taki uśmiech mnie przywitał, więc chyba nie jest najgorzej :)




zdjęcia trochę dziadowskie bo z telefonu:)

niedziela, 5 września 2010

dzianinowo....

Mam zastój lekki, cóż, emocje około szkolne odciągały mnie od dziergania, ale jednak coś się dzieje.
Wciąż mam na drutkach dwa projekty równolegle. Shalom dla Zosi tknął trochę w martwym punkcie, bo się zorientowałam, że mi córka niespodziewanie urosła  jednak mi włóczki z zapasów nie starczy. Dumam więc czy łączyć fuksję z fioletem, czy może zamawiać brakujący moteczek?


A cudowne malabrigo nieustannie zmienia się w sweterek wagi piórkowej. Gdybym tylko miała więcej czasu.....


to lubię....

łańcuszków NIE lubię:) ale skoro jednak zostałam wywołana do tablicy dwukrotnie, a uczyniły to Jagnieszka i MałaGosia, to podejmę wyzwanie:


Zasady są proste:
1) podaj kto zaprosił Cię do zabawy
2)wymień 10 rzeczy,które lubisz
3)przekaż nagrodę kolejnym 10 blogerom i poinformuj w komentarzach o tym fakcie.
Nie jest łatwo wybrać 10 rzeczy tych naj, więc powiedzmy, że to jest ta 10, którą lubię w tej chwili, w niedzielne przedpołudnie na początku września....

  1. fotografować
  2. oglądać stare fotografie, takie z początku ubiegłego wieku, są magiczne, przenoszą w czasie...
  3. dziergać
  4. babie lato
  5. zapach świeżo skoszonej trawy
  6. patrzeć na moje śpiące dzieci
  7. koncerty Fisha
  8. "sklepy cynamonowe" Brunona Schulza - ta książeczka to uzależnienie
  9. wakacje na ma łej greckiej wyspie
  10. czerwone wino - które mi szkodzi (migrena) nawet w najmniejszych ilościach:(

Pałeczki nie przekazuję dalej, kto chce niech podejmie.....

czwartek, 2 września 2010

zła jestem!!!!


Moje dziecko siedziało w szkole głodne! Bo nikt nam wczoraj nie powiedział, nawet gdy mąż płacił, że obiady będą od poniedziałku. wychowawczyni jak się okazuje też nie wiedziała, bo lekcjach zaprowadziła dzieci na stołówkę, a tu zonk! Obiadu nie ma! 
Przyszłam do szkoły o 16.30, Franuś biedny płakał, bo był głodny - spakowałam mu pudełko z jedzonkiem, ale starczyło tego tylko na śniadanie i II śniadanie, no bo przecież miał być obiad!!!!  No naprawdę, czy tak trudno jest poinformować rodziców dzieci DEBIUTUJĄCYCH w szkole, że obiady będą dopiero od poniedziałku???? Przecież przygotowałabym jakiś większy lunch, by nie chodził głodny!I jeszcze płakał, bo pani świetliczanka nie pozwoliła mu pójść do szatni po buty, a on wziął tylko kurteczkę….. 
Biedny był jak 7 nieszczęść ze łzami rozmazanymi na policzkach! 
Obiad zjedliśmy w Pizzy Hut obok szkoły, bo na domowy czasu nie było, o 17.30 czekała na nas dentystka. 
Na szczęście najedzony Franek odzyskał uśmiech i powiedział, że w szkole było fajnie, że pani go pochwaliła, jego i Roberta, że się bawili, rysowali, że na świetlicy są przyrządy sportowe i telewizor….. 
Na jutro usmażyłam naleśniki.


ps. stomatologicznie jest wzorowo:)



......

no i podreptał....a matka się denerwuje:)