chronologicznie powinniśmy byli zacząć w tym miejscu, albo jeszcze cofnąć się w czasie i zobaczyć to, co będzie w trzecim odcinku. no ale wyszło, jak wyszło. achronologicznie.
Bochnia
małe miasteczko kilkadziesiąt kilometrów od Krakowa (prawa miejskie uzyskało 4 lata wcześniej niż Kraków!), byłam tam nie wiem ile razy, ale na solną wycieczkę wybrałam się po raz pierwszy.
miejsce, o którym w Wieliczce nie wspomniano ani słowem. a jeśli wierzyć legendzie o pierścieniu św. Kingi wrzuconym na Węgrzech do szybu, a wydobytym w pierwszej grudce soli w Polsce, to musiało być tu. ok w 1248 lub w 1251 jak podają inne źródła. jak by nie liczyć kopalnia w Bochni jest o 42 lata starsza od tej w Wieliczce, więc gdyby przyjąć, że pierścionek wrzuca w solną dziurę młodziutka królewna, to 42 lata później Kinga, wdowa po Bolesławie, dożywała swych dni w ufundowanym przez siebie klasztorze klarysek w Starym Sączu.
ok. może popłynęłam nieco w tych swoich wyliczankach, ale Bochnia jest starsza i już. i warta tego, by o niej napisać, bo swoją turystyczną markę dopiero wyrabia.
kopalnia jest nieustająco czynnym zakładem pracy. co prawda wydobywanie soli kamiennej jest już nieopłacalne i zaprzestano tego w latach 90tych, ale cały czas jest produkowana sól z solanki.
trasa turystyczna jest udostępniana do zwiedzania od roku 1995, a kopalnia została wpisana na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO dopiero w tym roku! (Wieliczka jest na tej liście od 1978 o ile dobrze pamiętam).
wszystko tu jest inne niż w Wieliczce. niedaleko od rynku widoczny jest szyb Sutoris, ale tam jest wejście do uzdrowiska, wejście "wycieczkowe" jest w szybie Campi. sęk w tym, że trzeba go znaleźć. pomógł Google map, bo drogowskazy nie za koniecznie.
na miejscu....żywego ducha! miła pani w recepcji, druga na stoisku z nielicznymi pamiątkami. w dzień powszedni są tylko 3 zjazdy na dół. przyszliśmy o 9.55, najbliższy zjazd o 12.00. miła pani w recepcji zarekomendowała nam wycieczkę po średniowiecznej osadzie, z czego skorzystaliśmy i o czym jeszcze będzie w kolejnym wpisie.
koło 12 zaczęło się schodzić trochę chętnych na wycieczkę. ilość grup zależy od ilości chętnych i od tego, czy wybrali program krótszy bez łódek, czy dłuższy z łódkami. oczywiście wybraliśmy łódki.
winda równie przerażająca jak w Wieliczce, ale poza tym jest całkiem inaczej. zimnej. i głębiej. zjeżdża się na poziom 212 m, potem drepcze jeszcze na 250 m.
wycieczkę zaczyna pierwsza z atrakcji - przejazd kopalnianą kolejką (kilka wagoników - ławeczek, na których siedzi się okrakiem), na drugi koniec korytarza August - pod szyb Sutoris, jakieś 1,8 km.
dzieciaki przerażone i zachwycone
w tym miejscu zaczyna się właściwe zwiedzanie i podróż w czasie. dla współczesnych dzieciaków znacznie atrakcyjniejsza niż w Wieliczce, bo multimedialna.
zaczyna duch cysterskiego mnicha z XIII w. (cystersi sprowadzeni przez Bolesława i Kingę byli pierwszymi bocheńskimi górnikami, w Polsce nie było nikogo, kto potrafiłby się do tego zabrać)
włączamy wehikuł czasu i..... jedziemy.
od średniowiecza do współczesności.
projekcje na ścianach, gadające postaci z animowanymi twarzami, ruchome i gadające obrazy królów, którzy się bocheńskiej kopalni przysłużyli, odgłosy, wybuchy, symulacja powodzi, to tak w skrócie, trzeba doświadczyć!
fragment kieratu konnego, tu też jest fajna prezentacja multimedialna na obraz i dźwięk
i galeria zdjęć z XX wieku. co ciekawe elektryczność w kopalni pojawiła się dopiero w latach 60tych! wtedy też na powierzchnię wjechał ostatni pracujący w Bochni koń - Kuba
oczywiście tu także jest kaplica świętej Kingi, nie tak imponująca jak wielicka, ale bardzo urokliwa
za kratą znajduje się szopka bożonarodzeniowa, ze "śniegiem", który nigdy nie topnieje :)
podpory ołtarza (mają jakąś nazwę, której nie pamiętam), podobnie jak świeczniki, wykonane zostały z soli specjalnie na mszę kanonizacyjną Kingi. początkowo po uroczystościach trafiły do klasztory Klarysek w Strarym Sączu, ale zaczęły topnieć, więc wróciły pod ziemię.
ambona wykonana na czwartą rocznicę odzyskania niepodległości w 1922 r., ponieważ górotwór mocno pracuje, z czasem stała się tak ciasna, że nie można na nią wejść
tu kończy się wycieczka historyczna, ale to nie koniec atrakcji, schodzimy niżej, na głębokość 250 m
równolegle są schodki i .... zjeżdżalnia, niestety ze zjeżdżalni nie pozwolili nam zjechać :(
gorzej, że wrócić trzeba było tą samą drogą i od tego nóżki bolały :(
na poziomie 250 w komorze Ważyn jest boisko sportowe! (odbywają się tam np. turnieje judo), bar zwany szumnie restauracją, gdzie (uwaga!!!) podano nam frytki BEZ soli :)
oraz sala pobytu nocnego. tak, do kopalni można zjechać po południu, by spędzić tam noc, w sali na mniej więcej 250 osób. ponoć chętnych nie brakuje!
na koniec łódki! tu też ciekawostka. płynie się wąziutkim korytarzem, jeziorkiem, które zostało sztucznie utworzone z solanki przez zalanie jednej z komór. jest tak wąsko, że łupinka na 12 osób i 2 flisaków ledwie się mieści, ale....ma certyfikat na to, że jest statkiem pełnomorskim......bo wg polskiego prawa tylko takie mogą pływać po słonych wodach :)
a, no i na łódkach jest dodatkowa atrakcja - kaski :)
no i tyle. jeśli mogłabym coś rekomendować, to odwiedzenie Wieliczki i Bochni w pakiecie, wtedy dopiero obraz jest pełny.
1 komentarz:
No tak... milion razy byłam w Bochni, a o takich atrakcjach nie miałam pojęcia. Poczułam się mocno zawstydzona, ale i równie mocno zachęcona do solnego zwiedzania :) Pięknie zobrazowałaś wycieczkę!
Prześlij komentarz