i to właściwie tyle. wracam do prasowania, przy którym mnie pewnie świt zastanie, a świtem tym popędzę bez entuzjazmu na "arcyważne spotkanie pracowe", co ma potrwać cały dzień. mam swoje zdanie na temat tych, co organizują takie arcyważne na cztery dni przed świętami...no ale co ja biedny żuczek mogę....
6 komentarzy:
Aż mi slinak pociekła i uświadomiłam sobie, że pora coś zjeść. Powodzenia na spotkaniu!
Takiego pierożka bym zjadła. *^v^* Za kilka dni będę się opychać pierogami mojej tesciowej, bajka! ~^^~
moim też nic nie brak:) mamusia mnie uczyła:) te akurat są kapuściano-grzybowe, planuję jeszcze ruskie poczynić.
....aż mi zapachniał ten chlebuś :)))
pierożki jak z formy - równiutkie, super:) a chlebuś na zakwasie?
To ja na dwa kursy się do Ciebie zapisuje czarodziejko: pierogowy i aniołkowy...
Prezenty masz, wiec żadna czarna dupa - ja mma tylko dla starego...
Prześlij komentarz