czwartek, 21 października 2010

Okołoszkolne refleksje

Mamy za sobą dwa dni w nowej szkole. Pełną parą zaczniemy pewnie od poniedziałku, bo dzieciarnia była uprzejma złapać jakiegoś wirusa, więc jesteśmy dziś w domu, aby się to bardziej nie rozbujało. No ale wracając do szkoły, to wygląda na to, ze jest nieźle! Francesco jest zadowolony, podoba mu się wszystko od klasy przez boisko i stołówkę po toalety.
Klasa jest integracyjną - w tej szkole nikt nie własnej mi że dziecko się nie nadaje, a ja jestem zadowolona, że miał możliwość trafić do takiej klasy. Z wielu powodów. Także takich, że nie zawsze siedzą w ławkach, co przy ruchowej nadaktywności młodego człowieka nie jest bez znaczenia.
Na razie nie zdecydowałam się na pomoc psychologa. Poczekam. Zobaczę jak synek odnajdzie się w szkole po tygodniu, po dwóch. Do starej szkoły nie chcę wracać, ani dziecku o niej przypominać.
Stara szkoła zamiast "szkoły z klasą" dla mnie zostanie szkołą z koszmaru.
Wczoraj zadzwoniła do mnie mama jednego z kolegów F ze starej szkoły. Zdziwiona, że "sobie poszliśmy", a ja po rozmowie z nią utwierdziłam się w przekonaniu, że to była jedynie słuszna decyzja. Otóż w poniedziałek na wniosek rodziców odbyło się zebranie klasowe. Problem: sytuacja w klasie. Jak się można było domyślać rodzice dzieciaków sprawiających największe problemy oczywiście nie przyszli, bo to przecież nie oni mają problem. A problemy są takie, że np. jeden z 7 letnich delikwentów był uprzejmy kilka dni temu zaatakować nauczycielkę tak "dla sportu" i boleśnie wykręcił jej rękę do tyłu. Wyobrażacie sobie???????? Bo TO przekracza granice mojej tolerancji poznawczej.  Inny młodzieniec leje resztę dzieciaków regularnie. Nauczycielka (o temperamencie katechetki ze szkółki niedzielnej) totalnie sobie nie radzi. Przerażeni (ha! a więc nie byłam jedyną przerażoną matką!!) rodzice napisali pismo do dyrektorki domagając się interwencji i zrobienia CZEGOŚ z klasą, bo obawiają się o bezpieczeństwo swoich dzieci. Bardzo jestem ciekawa CO im szanowna dyrekcja odpisze, bo ja w osobistej rozmowie nic nie wskórałam, za to wypunktowałam masę skandalicznych błędów. Ba, żeby było ciekawiej gdy rozmawiałam z dyrektorką o możliwości przeniesienia F do innej klasy kategorycznie stwierdziła, że klasy integracyjne są przeładowane, nie ma miejsc, a F się kategorycznie nie nadaje. W poniedziałek spotkałam się z inną koleżanką, której synek jest w jednej z klas integracyjnych i ona (nie wiedząc o naszych przejściach) stwierdziła, że do ich klasy chyba jeszcze ktoś dojdzie, bo miało być 20 dzieciaków a jest ich 16. wiele mi się ciśnie na usta, ale pozostawię to bez komentarza!

6 komentarzy:

Akna74 pisze...

Effciu przerazajace to co piszesz, taki swiat czeka nasze dzieci? nasz narazie 4 latek wiec jeszcze mam chwile, ale jestem przerazona juz teraz? Jak to było ze my balismy się słowo na głos powiedziec przy nauczycielu a tu dzeci rece wykrecają??? w 1 klasie? az strach pomyslec co zrobi to "dziecko" w 5-6 klasie?
Coraz bardziej podziwiam nauczycieli!! Dzielna mama z Ciebie!! Trzymam kciuki za Twoje stadko;-)
Ania

Ula Zygadlewicz pisze...

Po przeczytani Twojego postu jeszcze raz utwierdziałam się w słuszności swojej decyzji - mimo przygotowania pedagogicznego nie chiałam uczyć języka w szkole. Normalnie strach się bać. Bardzo dobrze, że postawiłaś na swoim. Franek na pewno poradzi sobie znakomicie w nowej klasie i szkole. Głowa do góry, będzie dobrze! :)

Bea pisze...

Effciu, straszne rzeczy opisujesz..., ale prawda o dzisiejszej edukacji jest taka, że w dzisiejszych czasach dzieci spokojne muszą jak widać zmieniać szkołę. Dawniej było odwrotnie, kto sprawiał problemy wychowawcze był wydalany ze szkoły, u nas w Kielcah takim straszakiem była 14-stka, każdy łobuz bał się jej jak ognia... Wiem, co piszesz, bo ja mam dziecko juz w piątej klasie i są nieustanne problemy z łobuzami, ale w naszej szkole są one natychmiast rozwiązywane. Teraz każdy z rodziców klasy mojego dziecka może o każdej porze dnia i nocy przyjść do wychowawczyni lub dzwonić, ja z tego "przywileju" skorzystałam już kilka razy i to właśnie w sprawach znęcania się. ZAWSZE, ALE TO ZAWSZE BYŁAM WYSLUCHANA I MÓJ PROBLEM ROZWIĄZANA NATYCHMIAST!!! Jeśli ktoś żle postępuje nie ma przelewek - albo jest zawieszony w prawach ucznia, albo wylatuje ze szkoły, tak też się stało z najgorszym klasowym łobuzem, który do trzeciej klasy poszedl sobie gdzie indziej, a rodzice odetchnęli z ulgą.
Pierwsze trzy lata wychowawczynią Adriana mojego była Pani w wieku moich rodziców, a więc po 50-tce. Byla bardzo wymagająca i nie pozwalała sobie wejść na głowę. Jej zasada była taka, że ADHD to wymysł czasów dzisiejszych, aby poprostu tolerować złe zachowania dzieci, a dawniej nawet nikt nie słyszał o tej niby chorobie, albo dziecko było grzeczne, albo niegrzeczne, jak niegrzeczne to byly kary, a teraz nie można niby , bo to niby niszczy psychikę dziecka. Rezulat jest taki, że takie dziecko może się do woli wyżywać na słabszych.
W sparwie ADHD ja popieram pogląd wychowawczyni mojego syna, bo żaden rodzic nie może tolerować znęcania się nad własnym dzieckiem! W naszej szkole pilnuje się, by sytuacje z nadpobudliwymi dzieciakami nie wydzierała się spod kontroli, ale co do Wa-wy, to mnie zaskakujesz swoimi przeżyciami, jakaś nadmierna tolerancja czy co?

tkaitka pisze...

To się to Twoje życie "ubogaciło"!!Ale dobrze, że z tym koniec!

effcia pisze...

o tak, z pewnością "się ubogaciło", ale wolałabym być o te doświadczenia biedniejsza....
też mam nauczycielskie wykształcenie, też nigdy nie podjęłam się pracy w szkole. pamiętam praktyki na studiach, w szkole podstawowej, w Nowej Hucie, środowisko podobne, jak to warszawsko-praskie. spotkałam się wtedy z agresywnymi zachowaniami dzieciaków, ale w siódmej (no tak, teraz to by było gimnazjum), a nie w pierwszej klasie!!!

Iza pisze...

Dziewczyno, gdzie ty mieszkasz?! Myslalam, ze takie rzeczy dzieja sie tylko w Ameryce.
Ale wlasnie z tego powodu, a wlasciwie, aby sie pozbyc takiego problemu, moje dziecie chodzi do katolickiej szkoly. Drogo? Pewnie, ale duzo taniej niz byla za przedszkole. Ale najwazniejsze jest to, ze wiem, ze moje dziecko jest bezpieczne. Pani dyrektor wyglada jak babcia z dobra dusza, ale rygor w szkole jest taki jak powinien byc. Wielu rodzicow z ktorymi rozmawialam, wyslalo swoje dziecko do tej szkoly ze wzgledu na bezpieczenstwo i edukacje, pomino, ze nie sa katolikami. A modlitwa w innej wierze im zupelnie nie przeszkadza dopoki dziecko jest w dobrych rekach.